W smaganym wiatrem podziemnych korytarzach paryskiego Le Centquatre, Glenn Martens – nowy dyrektor kreatywny Maison Margiela – zadebiutował z rozmachem. Jego Artisanal Fall/Winter 2025 to nie zwykły pokaz mody, a hipnotyzujące widowisko. Martens zaprasza nas do świata tajemnicy, estetyki odzysku i kultury niedopowiedzeń.
Przestrzeń jak scena: postindustrialna katedra
Martens zaprojektował scenografię jak artystyczną instalację – wnętrza Le Centquatre zostały przekształcone w labirynt, gdzie papierowe ściany „odkrywają” barokowe sztukaterie, a podłogi zdają się drżeć od tajemniczej energii. W surowych, nieco zaniedbanych salach goście przesiewali się między grupami krzeseł skontrastowanych z martwym wnętrzem pałacu, zalanego fluorescencyjnym światłem. To przestrzeń, która mówi: tu liczy się intymność, detal i koncept – nie tylko strój.
Surowe piękno: maski, materiały i reminiscencje
Martens, niczym alchemik mody, połączył surowość materiałów z opowieścią o gotyckiej przeszłości. Projektanci z jednego płótna tworzyli formy przypominające rzeźby z północnych katedr – drapowane, twarde, monumentalne. Gotycka architektura Flamandii odbijała się w kryształowych maskach, czasem pękających, odsłaniających twarz i dopuszczających do głosu osobowość modelek.
Najbardziej zapadającą w pamięć sekwencją były sylwetki owinięte w plastikowe folie – transparentne, zagęszczone w formie, jakby wymknęły się z kosmicznego snu. To po prostu brutalna sztuka couture, ale też manifest upcyklingu: plastik, „śmieci” świata codziennego przekształcone w haute couture.
Legacy meets now: DNA Margiela i język Martensa
Zderzenie przeszłości i przyszłości najlepiej oddają transparentne maski – hołd dla DNA Margiela, wiktoriańskiej tajemnicy i poczucia „niewidzialności”, a jednocześnie sygnał: to moja historia, to mój głos. Glenn Martens nie kopiuje – on reinterpretuję.
A przecież widzieliśmy w Martinie Margieli ducha dekonstrukcji. Te odszyte na zewnątrz szwy, odkryte podszewki, tożsamość butów Tabi – dziś zyskują dodatkowy wymiar. Świetnie rezonują z Flamandzkim artyzmem, architekturą Brugi i Gebeńskich gotyckich przestrzeni.
Reakcje i odbiór: od zachwytu po pytania
Krytycy nie szczędzili komplementów – chwalą Martensa za to, że zdołał oddać zakorzenienie w DNA marki, nie tracąc własnego tonu. Zarówno „Financial Times”, „Vogue Business”, jak i „Wallpaper*” zgodnie podkreślają, że to jedna z najbardziej udanych interpretacji Margieli w ostatnich latach.
Jednak część komentatorów (FashionNetwork) zauważa, że nadmiar masek sprawił, iż pokazy momentami traciły rytm. Zaś surowość sceny przeradzała się w masowy eksperyment na ciałach modelek – ich powolny marsz porównywano do „slo‑mo” filmów z TikToka.
Martens w obliczu oczekiwań: konceptualny kompromis
Martens szedł w tę misję z determinacją alba: „odzyskać Margielę”, wypełnić dziedzictwo, ale i zostawić trwały podpis. Wcześniej w Dieslu i Y/Project pracował, eksperymentując – teraz przyszedł czas na haute couture. To imponujący manewr: ze streetwearu do haute couture, z logiką recyklingu do sacrum nowoczesnej elegancji.
Dopełnienie pokazu to muzyka – The Smashing Pumpkins nadali atmosferę rytualnego katharsis. Scenografia + moda + dźwięk = performance art, boom estetyczny, który wzmagał rezonans całości.





